Cesarskie cięcie – o co ten szum?

Czym jest cesarskie cięcie – wie chyba każdy. I o tym, że często ratuje zdrowie i życie matki i dziecka. Ale pojawia się pewne „ale”. I właśnie temat tego „ale” chciałabym poruszyć. To, co zamierzam napisać, wynika nie tylko  aktualnej wiedzy medycznej, ale przede wszystkich z moich doświadczeń terapeutyczno-domowych.

Cesarka powinna być wyborem lekarza w sytuacji konieczności, a niestety nie własną decyzją matki. O ile cała akcja „Rodzic po ludzku” jest bardzo szczytna i popieram ją w stu procentach, bo każda matka powinna mieć wpływ na to, jak i gdzie rodzi, co nie ulega żadnym wątpliwościom, to dotyczy to dla mnie przede wszystkim porodu naturalnego. Decyzja świadoma o cesarce, mimo znajomości współczesnej wiedzy na ten temat, wydaje mi się niezrozumiała. Wiele mówi się o cesarce od strony matki, jednak ja chciałabym się dzisiaj skoncentrować na skutkach dla dziecka.

Sama mam cesarkowe dziecko i gdyby była jakakolwiek szansa na inne rozwiązanie, to nigdy nie zgodziłabym się na poród operacyjny. Tak, nie bójmy się tego tak nazywać, bo przecież to prawda. Jest to operacja na powłokach brzusznych obarczona wszystkimi możliwościami powikłań.

Dlaczego? Przede wszystkim to dziecko daje normalnie sygnał do porodu. Poprzez hormony komunikuje się z matką, że jest gotowe. W czasie porodu operacyjnego nagle wyrzucane są do krwi dziecka hormony stresowe w dużej ilości. Wyobraźcie sobie, że unosicie się na wodzie, leżycie spokojnie, jest ciepło, bezpiecznie, pełen relaks. I nagle jakaś wielka łapa wywleka was z tej cudownej wody. Tam czuliście się bezpiecznie, a nagle znajdujecie się w obcym środowisku, świecą wam po oczach, a przecież wy jeszcze na to nie wyraziliście zgody. I kipicie ze złości, a hormony stresu wędrują przez krwioobieg.

To nie oznacza, że w czasie naturalnego porodu hormonów stresu brak i dziecko jest wyluzowane. Cały okres porodu wydzielają się hormony stopniowo i jest to nakierowane na cel.

Druga kwestia – problem karmienia naturalnego. Bez oksytocyny wydzielanej w czasie naturalnego porodu, laktacja też się tak od razu nie włącza. Trzeba trochę poczekać i stymulować piersi laktatorem, a w tym czasie dziecko jest dokarmiane w przeważającej większości szpitali sztuczną mieszanką.

Trzecia kwestia  – w czasie cesarki dziecko jest wyciągane z brzuszka mamy w inny sposób niż w czasie porodu naturalnego. Nie brzmi groźnie, ale nie wiemy obecnie, czy to dobrze z punktu widzenia odcinka szyjnego kręgosłupa i ustawienia kręgów szyjnych.

Poza tym, jeśli dziecko nie przechodzi przez kanał rodny, to nie zasiedla się prawidłową mikroflorą jelitową, a jak bardzo istotna jest ona w naszym życiu i decyzyjności, to jeszcze nieraz opowiem. Skład mikroflory jelitowej dziecka z cesarki a dziecka urodzonego naturalnie, jest inny.

Kolejną istotną kwestią jest również to (i tu pojawi się trochę żargonu medycznego), że w czasie cesarki, w związku z dużym i nagłym wyrzutem hormonów stresowych do krwi, u dziecka zachodzi metylacja DNA limfocytów (badania w trakcie). Co to oznacza? Że reszta metylowa jest przyłączana do DNA limfocytów i zmienia trochę ich reakcję (układ odpornościowy). Na ten moment badacze twierdzą, że powoduje to zwiększoną zachorowalność dzieci na choroby cywilizacyjne typu alergie, nietolerancje pokarmowe, cukrzycę itp.

Oczywiście ważną kwestią u dzieci cesarkowych są zaburzenia integracji sensorycznej. Uznaje się w tej chwili, że około 85% dzieci z cesarskiego cięcia wykazuje objawy, które na to wskazują, ale przyznam się szczerze, że nie udało mi się spotkać dziecka z cesarki (nawet wśród znajomych), które nie miałoby takich problemów. Oczywiście ktoś mógłby powiedzieć, że spotykam tylko takie dzieci przez swoją pracę. Być może, ale jeśli trafia do mnie coraz więcej dzieci z takimi problemami, to zaczynam się zastanawiać czemu tak jest.

Dwa lata temu w Krakowie, w czasie konferencji pediatrów, mówiono o tym pogłębiającym się problemie, czyli ilości wykonywanych cesarek i problemów rozwojowych, które mają dzieci urodzone w ten sposób. Zostało to nawet określone jako „zaburzenia cesarkowe”.

Oczywiście, że ratując życie i zdrowie matki i dziecka, trzeba wybrać odpowiednie rozwiązanie, ale trzeba również pamiętać o tym, aby poinstruować rodziców, jak należy się takim dzieckiem opiekować, a dokładnie, co należy dołożyć do codziennej pielęgnacji i o czym trzeba pamiętać, aby rozwijało się prawidłowo. I aby macierzyństwo i tacierzyństwo były czasem wspaniałym i pełnym miłości. 🙂